W tym roku w nocy z 11 na 12 marca odbyła się już druga Franciszkańska Nocna Droga Krzyżowa organizowana przez Jakuba Litwińskiego, Adama Kempistego oraz o. Roberta Twardokusa przy współpracy z Duszpasterstwem Akademickim San Damiano, Franciszkańskim Duszpasterstwem Powołaniowym oraz Skautami Europy. Trasa liczyła 38 km. Droga Krzyżowa rozpoczęła się uroczystą Mszą Świętą o godz. 23.00 w kaplicy św. Anny w Gdańsku oraz błogosławieństwem na trud wędrówki.
W tegorocznej Drodze Krzyżowej udział wzięło około 150 osób. Nikt nie przyszedł z pustymi rękoma – każdy niósł własnoręcznie wykonany krzyż. Po Mszy otrzymaliśmy opis trasy oraz rozważania Stacji Męki Pańskiej. Organizatorzy przesłali wcześniej każdemu z uczestników szczegółową trasę na GPS. Rozdzieliliśmy się na grupy. W każdej z grup był przewodnik, który już wcześniej przeszedł całą trasę. Zrobiliśmy krótką rozgrzewkę i koło północy zaczęliśmy ruszać spod Kaplicy św. Anny uzbrojeni w krzyże, latarki i chęć wędrówki z Jezusem. Przy I Stacji Drogi Krzyżowej na Górze Gradowej wspólnie odczytaliśmy rozważanie. Kolejne stacje usytuowane były w takich miejscach, jak m.in. cmentarz w Parku Jaśkowej Doliny, kościół Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie, wieża widokowa Pachołek, staw w Sopocie Kamiennym Potoku, molo w Orłowie.
Trasa nie była łatwa. Wiele razy musieliśmy wspinać się pod górę, pokonując własne zmęczenie. Szliśmy w ciszy, co pomagało w jeszcze głębszym rozważaniu drogi. Bywały chwile, kiedy zamiast nieść swój krzyż, musiałam się na nim wspierać. Ogromną łaską był w takich momentach fakt, że szliśmy we wspólnocie. Z opowieści znajomych wiem, że wiele osób chciało w trakcie zrezygnować z dalszej wędrówki, ale wsparcie współtowarzyszy dodawało im sił. W moim przypadku było podobnie, choć ostatni odcinek drogi postanowiłam przejść w samotności, by sam na sam spotkać się z Chrystusem w moim cierpieniu. Z czasem kolana, plecy i stopy bolały mnie coraz bardziej. Co chwilę zastanawiałam się czy dam radę dojść do ostatniej stacji, czy może lepiej zaprzestać dalszej wędrówki. Jednak Pan dodawał sił, aby iść dalej. Paradoksalnie im bliżej celu byłam, tym więcej miałam energii. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy w momencie, gdy ujrzałam wieżę Sanktuarium Matki Bożej Królowej Matki Nadziei na Wzgórzu w Gdyni. Na miejscu czekały już osoby z gdyńskiej wspólnoty Tau, jak również ze wspólnoty San Damiano z ciepłą herbatą i ciastkami. Bardzo miło było spędzić chwilę w gronie zmęczonych i obolałych, ale zarazem szczęśliwych osób.
Franciszkańska Nocna Droga Krzyżowa stała się naprawdę ważnym elementem mojego Wielkiego Postu. Brałam w niej udział już po raz drugi i, mimo tego że było ciężko, nie zamierzam opuścić jej w przyszłym roku. Doświadczenie zdobyte podczas tej wędrówki daje mi możliwość zbliżenia się do tajemnicy Krzyża Chrystusowego oraz dodaje sił w zmaganiu się z codziennymi problemami.
Kamila Kucharska